Nawet jeśli w moim życiu straciłem wszystko co posiadałem, to jednak czuję się szczęściarzem, ponieważ odnalazłem życie piękne i nowe.
Jestem szczęśliwy, że tworzę część rodziny Cenacolo. Mam na imię Ivo. Mam trzydzieści dziewięć lat i pochodzę z chrześcijańskiej rodziny z Zagrzebia (Chorwacja). Jako mały chłopiec było mi ciężko zaakceptować to wszystko, czego uczył mnie mój tata. Uważałem, że mi się to nie przyda, chciałem żyć w inny sposób. Codzienność i rutyna ciążyły mi, nie widziałem w tym sensu. Pierwsze trudności zacząłem przeżywać, kiedy zmieniłem szkołę, w momencie, w którym chciałem zbudować swój charakter. Zagłębiałem się w banalne rozmowy i zachowanie, po to, aby czuć się akceptowany wśród przyjaciół. Coraz częściej opuszczałem szkołę udając się do pobliskich barów, gdzie czekała na mnie pułapka zła: alkohol. Od tego czasu każdy problem, który napotykałem rozwiązywałem pijąc. Kiedy miałem siedemnaście lat wszedłem w świat muzyki elektronicznej i zacząłem ją tworzyć współpracując z kilkoma dyskotekami. Zbudowałem wewnątrz siebie świat oparty na iluzji „sukcesu” i większość mojego życia spędzałem w dyskotece, która stała się moim miejscem pracy. Zło coraz bardziej wkraczało w moje życie otwierając mi drzwi do świata narkotyków; najpierw ekstazy, a później do kokainy i heroiny. Zacząłem żyć w kłamstwie w stosunku do mojego taty, później do przyjaciół i do mojej dziewczyny. Od kłamstw do kradzieży droga była bardzo krótka. Zamknąłem się świecie muzyki i pieniędzy, wyniszczałem się przez kilka lat do momentu, w którym sprzedałem wszystko co miałem. Pewnego dnia słuchając radia natrafiłem na głos ks. Ivana, który opowiadał o swoim życiu. W tym momencie pomyślałem: „Jeżeli jemu się udało to może i mi się uda”. Był to moment, w którym odnalazłem się i zdecydowałem na konkretny krok w moim życiu. Wstąpiłem do Wspólnoty w 2009 roku do domu Sarengrad w Chorwacji. Miałem wielką chęć, aby zacząć wszystko od nowa, zmienić moje życie i złe nawyki, które nabyłem przez lata przeżyte w ciemności. Jestem bardzo wdzięczny mojemu „aniołowi stróżowi”, chłopakowi, który opiekował się mną przez pierwsze tygodnie we Wspólnocie, a także chłopakom, którzy poprzez swój przykład pokazali mi, którą drogą mam iść. Krok po kroku poprzez modlitwę, pracę, adorację i przyjaźnie zacząłem żyć w nowym świecie. Kiedy zostałem przeniesiony do domu w Vrbovcu otrzymałem obowiązek kotłowni. Często pracowałem do późna, ale byłem zadowolony, ponieważ wiedziałem, że dzięki temu dom jest ciepły, i że jest to dobre dla moich braci i rodzin, które tam mieszkają. Obowiązkiem, który bardzo mnie ubogacił była praca w biurze w Chorwacji, gdzie wraz z innymi chłopakami robiliśmy gazetkę „Zmartwychwstanie” po chorwacku. Odnalazłem równowagę pomiędzy modlitwą, pracą, przyjaźnią i obowiązkami. Nauczyłem się walczyć z moim ubóstwem każdego dnia, jak również znajdować wyjście z problemów i doświadczać pokoju w sercu. Po kilku latach drogi wspólnotowej przybliżyła się do mnie moja rodzina, także tata. Nawet jeśli w moim życiu straciłem wszystko co posiadałem, to jednak czuję się szczęściarzem, ponieważ odnalazłem życie piękne i nowe. Wierzę, że mogę zbudować sobie lepsze życie, ponieważ już go doświadczam. Jestem świadomy, że tylko z modlitwą mogę iść naprzód i walczyć z trudnościami, które napotykam każdego dnia. Dzisiaj jestem w domu w Saluzzo i mam obowiązek robienia gazetki „Zmartwychwstanie”. Mam możliwość prowadzić życie chrześcijańskie i pomagać moim braciom. Jestem wdzięczny Wspólnocie i tym wszystkim, którzy poprowadzili mnie drogą pełną światła i radości, ponieważ bez ich pomocy nigdy nie udałoby mi się być tym, kim jestem dzisiaj: człowiekiem zmartwychwstałym!